„…Niech dobry Bóg zawsze Cię za rękę trzyma, kiedy ciemny wiatr
porywa spokój, siejąc smutek i zwątpienie.
Pamiętaj, że …
Jak na deszczu łza, cały ten świat nie znaczy nic, a nic…”
Jaka była Marysia ?
Nie da się w kilku zdaniach zamknąć czyjegoś życia, zwłaszcza kogoś, z kim się jeszcze parę dni temu rozmawiało, śmiało, planowało wymianę książek i wrażeń z ferii… Tym trudniej, że Marysia nie była kimś, zawsze była po prostu sobą.
Żyła szybko, ale uważnie, dostrzegała ludzi i ich problemy, pracowała dużo, kochała prawdziwie. Była wspaniałą córką, oddaną i kochającą żoną i matką, świetną koleżanką. Miłością i przyjaźnią obdarowała Maćka, swojego męża. To najcenniejszy dar. Swojemu synowi Filipowi dała wiele miłości, wszystkiego cierpliwie uczyła, zaszczepiła tyle pasji i zainteresowań. Połączyła ich szczególna więź matki z synem oparta na wzajemnej trosce, zrozumieniu, ale i przyjaźni.
Marysia lubiła też swoją pracę, z zaangażowaniem i odpowiedzialnie wychowywała swoich uczniów. Była wymagająca, ale i wyrozumiała, zawsze dawała słabszym drugą szansę, a zdolniejszym podnosiła poprzeczkę. Ceniła sobie pracowitość, solidność, nie lubiła lenistwa i niedbalstwa. Dlatego miała tak dobre relacje ze swoimi uczniami, którzy widzieli w niej nie tylko nauczycielkę, lecz przede wszystkim życzliwego im człowieka.
Marysia była szczera i skromna, nie pchała się na pierwszy plan, nie lubiła grać pierwszych skrzypiec, a jednak wszyscy ją znaliśmy i szanowali. Kto z nią współpracował wiedział, że nie zawiedzie, a kiedy trzeba pomoże. Była zwyczajnie niezwyczajnym człowiekiem, opiekowała się rodziną, uczyła młodych ludzi czytać i rozumieć literaturę, chodziła po górach, jeździła na rowerze i na nartach, uwielbiała swojego kota, słowem uprawiała po mistrzowsku heroizm dnia codziennego.
Nie znosiła patosu i sztuczności, rozgniewałaby się, gdyby na jej cześć pisać peany. Żyła prosto, zwyczajnie, z pasją, ale niestety za krótko… Tyle marzeń i planów zostanie niespełnionych… Tyle jeszcze dobra mogła dać nam wszystkim…
Powiedzieć, że odeszła to jak zburzyć świat, który znaliśmy. Jej nieobecność zawsze będzie odczuwalna, choć pewnie każdy z nas zachowa o niej inne wspomnienia.
Żegnaj Marysiu…